Sula 2019 – kwiecień w wędkarskim raju

wpis w: Aktualności 0

Każda wyprawa do Norwegii jest  przygodą. Ta kwietniowa również tak się zapowiadała. Wyjazd z 34 wędkarzami na wyspę Sula, położoną w środkowej części tego wyjątkowego kraju, do tego w poszukiwaniu okazałych ryb,  to brzmiało ekscytująco

Podróż autokarem  ma swoje plusy i minusy. Do niewątpliwych jej walorów zaliczyć trzeba zmieniające się za oknami krajobrazy. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Polski żegnała nas wiosna, tak też przywitała nas Szwecja, ale gdy dotarliśmy do Norwegii za oknami widzieliśmy coraz więcej symptomów zimy, od śniegu, poprzez lód i wędkarzy z niego łowiących, po doskonale utrzymane trasy narciarskie. Cóż, kraj Vikingów od zawsze cechował się surowością i  różnorodnością, może właśnie dlatego tak bardzo uzależnia?

Nasza podróż minęła dość szybko. Czas w niej spędzony było okazją do integracji, w końcu, pomimo różnić  pomiędzy uczestnikami, połączył  nas wspólny mianownik  – pasja zwana wędkarstwem.

Już w drodze, zdając  sobie sprawę z tego jak zmienna potrafi być aura w Norwegii, często przeglądaliśmy portale pogodowe, te były wyjątkowo stabilne,  wskazywały, że czeka nas sześć dni doskonałych warunków atmosferycznych.

Ostatni etap podróży na „naszą” wyspę to godzinna przeprawa promowa. Mijając liczne wyspy, zatoki i fiordy, wielu z nas oczyma wyobraźni już  zarzucało tam  swoje zestawy,  ale na to jeszcze trochę musieliśmy poczekać. Zakwaterowanie i przydział łodzi to jedno, ale nie mniej istotne są sprawy bezpieczeństwa, jest to obowiązkowy punkt wypraw organizowanych przez Eventur Fishing. Kiedy przez to przebrnęliśmy, nie pozostało już nic innego jak tylko delektować się surowością norweskiej przyrody i oddawać się  naszej pasji.

Doczekaliśmy się! W czwartek rano  motorówki, jedna po drugiej, opuszczały port. Ponieważ wielu uczestników  wyprawy regularnie jeździ na Sulę, łodzie szybko  rozpierzchły się w różnych kierunkach. Jedni wybrali płytsze łowiska pomiędzy wyspami, celem drugich było otwarte morze i miejscówki, które dostępne są tylko przy sprzyjających warunkach pogodowych. Na wyniki musieliśmy poczekać do wieczora, a miejscem gdzie następowała  wymiana informacji stała się nasza fileciarnia. Tam mogliśmy przekonać się kto lepiej wytypował łowiska. Największą rybą pierwszego dnia był  30 kg halibut, który zaatakował przynętą prowadzoną przeze mnie. Choć ryba rekordowa nie była, to jednak złowienie jej na kij o ciężarze wyrzutowym do 85 gram było bardzo emocjonujące. Poza tą rybą  skutecznie poławialiśmy rdzawce, dorsze, plamiaki, molwy, brosmy, czarniaki, trafiło się kilka zębaczy i żabnica. Atutem łowisk wokół Suli jest różnorodność gatunków, które się tam łowi.

Następne  dni upływały  na odkrywaniu i penetrowaniu kolejnych miejscówek. Co jakiś czas nasze przynęty atakowane były przez ogromne halibuty, czego kilku z nas doświadczyło,  ale jak to zwykle bywa, wygrywały one walkę z nami, a właściwie ze słabościami naszych zestawów. Otwarte morze darzyło ładnymi molwami i dorszami. Te pierwsze osiągały masę niemal 10 kg, choć kilku naprawdę wielkich nie dało się wyholować.

Przez cały turnus mieliśmy rewelacyjną pogodę. To sprawiało, że mogliśmy pływać na dwie tury: poranną i wieczorną, rozdzielał je obiad i krótka przerwa na wypoczynek.

Podsumowując wyjazd, śmiało mogę powiedzieć, że wody wokół Suli to rewelacyjne łowiska. Niewątpliwym ich plusem  jest  odległość od bazy. Do najbliższych dostawaliśmy się w 10-15 minut. Do najodleglejszych docieraliśmy w 45-50 minut. W sumie złowiliśmy około 20 halibutów, a drugie tyle wygrało z nami walkę. Poławialiśmy piękne i waleczne rdzawce. Dużo było dorszy i plamiaków.  Kilka zębaczy, żabnic i ładnych molw to również dowód na bioróżnorodność tych wód. Poza tym łowiliśmy jeszcze brosmy, karmazyny i czarniaki.

Osobiście zaskoczyła mnie ilość halibutów, które w tym okresie tam przebywają, Dotychczas uważałem, że dużo lepsze są łowiska północnej Norwegii. Cóż, jak widać żyłem w błędzie, więc czas zweryfikować swoje poglądy i lepiej przyłożyć się do tych ryb w przyszłym roku. Wędkarz uczy się całe życie.

Poza położeniem, bezsprzecznym  atutem bazy wędkarskiej, która na prawie tydzień stała się naszym domem jest jej standard. Od miejsca zakwaterowania, poprzez świetlicę, fileciarnię i chłodnię, do łodzi – mieliśmy  ich do   dyspozycji  11. Aluminiowe jednostki wyposażone były w pełną elektronikę i silniki o mocy 50 i 70 KM.  W dobrych warunkach może z nich łowić 4 wędkarzy.

Miłym zaskoczeniem, a jednocześnie sympatyczną niespodzianką, był klimatyczny koncert muzyki folkowej, który odbył się w bazie Sula Rorbuer. Julie, Andreas i Michalis sprawili, że przez kilka chwil mogliśmy poczuć się jak w filharmonii. Słuchanie tego rodzaju muzyki na żywo, w wyjątkowej scenerii, takie doznania na zawsze odciskają piętno w naszej świadomości. Oczywiście, after party nie mogło odbyć się bez nas. Był to czas na nawiązywanie znajomości, wspólne zdjęcia i rozmowy.

Wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak też było z naszą wyprawą. Droga do Karlskrony to ładowanie akumulatorów zapierającymi dech w piersiach norweskimi widokami, przerwa na zakup pamiątek w Dombas i wizyta na skoczni olimpijskiej w Lillehammer. Zadbaliśmy o to aby trasa powrotna nie była monotonna, tak więc na uczestników  wyprawy czekały dodatkowe atrakcje. Jak widać było po ich reakcjach, dobrze  trafiliśmy w wędkarskie, a właściwie  kibicowskie,  gusta. Później był prom i to czego nie lubię najbardziej, pożegnania, ale nic nie trawa wiecznie.

Część z uczestników kwietniowej wyprawy wyraziła chęć wyjazdu  na Sulę w sierpniu. Wielu deklaruje swój wyjazd w przyszłym roku, a to jest najlepsza recenzja tego co Eventur oferuje Wam podczas grupowych wypraw wędkarskich na tą wyjątkową  norweską wyspę.

Dziękuję wszystkim, z którymi mogłem spędzić te kilka dni w kraju, który pod wieloma względami jest dla mnie rajem. Wędkarstwo to nie tylko ryby, znacznie ważniejsi są ludzie. Dzięki pasji, która pochłonęła mnie wiele lat temu, poznaję wyjątkowe osoby, bo tak właśnie  traktuję uczestników wyprawy. Wojtkowi dziękuję za rysunek, będzie mi on przypominał niezapomniane  chwile z Wami spędzone. Wraz z potęgowaniem tęsknoty za Norwegią coraz częściej będę na niego zerkać.

Do zobaczenia następnym razem!

Loading Images